Wielki brat z sieci
Polish: Ostatnio czuję się jak jakiś wielki brat. Tyle osób do mnie pisze o swoich problemach. Tylu ludzi chce, abym ich wysłuchał. Nie! Nie przestawajcie! Wcale mnie to nie męczy i musicie wiedzieć, że zawsze znajdę dla Was czas. Zastanawia mnie tylko dlaczego akurat ja? Przecież w ogóle nie znam tych osób, większości z nich nigdy nawet nie spotkałem.
Internet daje dużą anonimowość, tu można spokojnie się wyżalić, a gdyby rozmowa potoczyła się nie w tym kierunku zawsze można wyjąć przewód z gniazdka. Internet przypomina trochę konfesjonał, a rozmowy rodzaj grupowej spowiedzi. Czasami jest się spowiednikiem, czasem spowiadanym. Nic tutaj nie rozprasza, ani zapach, ani wygląd, ani to, że piersi są zbyt małe.
W sieci obraz siebie kreuje się słowami, własnymi słowami.
Fakt iż jesteśmy tak bardzo anonimowi pozwala nam rozmawiać na tematy, na które nie rozmawiamy nigdy spotykając się na ulicy, czy w kawiarni. Niby anonimowy, ale jak wiele o sobie wiemy. Nigdy się nie spotkaliśmy, a wiemy o sobie więcej niż choćby, mijany co dzień, sąsiad z klatki. Wszystko przez to, że ludzie cenią nas za to jacy jesteśmy, a nie jak wyglądamy, bo przecież nas nie widzą.
W tym świecie czuje się naprawdę swojo. Teraz to jest nasz świat... świat elektronu i przełącznika. Tu są ludzi na których mogę liczyć. Ludzie mnie znają i ufają mi. Nie ma problemu żeby coś załatwić. To jest to... do nich należę... Znam tu wszystkich. Nawet jeśli nigdy ich nie spotkałem, nigdy z nimi nie rozmawiałem, nie usłyszę już o nich... znam was wszystkich...
Może ci wszyscy ludzie szukają jedynie przyjaciół. Kogoś kto ich po prostu wysłucha i postra się zrozumieć. Jednak boją się tego powiedzieć w prost, bo tyle już razy zostali zdradzeni, oszukani. Ci ludzie tak na prawdę nie potrzebują rad. Muszą to jedynie komuś powiedzieć, podzielić swoje cierpienie na dwóch.
Internet daje dużą anonimowość, tu można spokojnie się wyżalić, a gdyby rozmowa potoczyła się nie w tym kierunku zawsze można wyjąć przewód z gniazdka. Internet przypomina trochę konfesjonał, a rozmowy rodzaj grupowej spowiedzi. Czasami jest się spowiednikiem, czasem spowiadanym. Nic tutaj nie rozprasza, ani zapach, ani wygląd, ani to, że piersi są zbyt małe.
W sieci obraz siebie kreuje się słowami, własnymi słowami.
Fakt iż jesteśmy tak bardzo anonimowi pozwala nam rozmawiać na tematy, na które nie rozmawiamy nigdy spotykając się na ulicy, czy w kawiarni. Niby anonimowy, ale jak wiele o sobie wiemy. Nigdy się nie spotkaliśmy, a wiemy o sobie więcej niż choćby, mijany co dzień, sąsiad z klatki. Wszystko przez to, że ludzie cenią nas za to jacy jesteśmy, a nie jak wyglądamy, bo przecież nas nie widzą.
W tym świecie czuje się naprawdę swojo. Teraz to jest nasz świat... świat elektronu i przełącznika. Tu są ludzi na których mogę liczyć. Ludzie mnie znają i ufają mi. Nie ma problemu żeby coś załatwić. To jest to... do nich należę... Znam tu wszystkich. Nawet jeśli nigdy ich nie spotkałem, nigdy z nimi nie rozmawiałem, nie usłyszę już o nich... znam was wszystkich...
Może ci wszyscy ludzie szukają jedynie przyjaciół. Kogoś kto ich po prostu wysłucha i postra się zrozumieć. Jednak boją się tego powiedzieć w prost, bo tyle już razy zostali zdradzeni, oszukani. Ci ludzie tak na prawdę nie potrzebują rad. Muszą to jedynie komuś powiedzieć, podzielić swoje cierpienie na dwóch.
2 komentarze:
Hm... Anonimowość jest zdradliwa. Bo czasem kłamiemy sobie, "koloryzując" nasze życie. A potem przychodzi co do czego i okazuje się, że osoba po drugiej stronie zna zupełnie inną osobę niż ta, z którą teoretycznie rozmawiała. A wtedy jest małó fajnie.
Tak niestety jest bardzo często, dochodzi do tego jeszcze podszywanie się pod inne osoby, udawanie kogoś innego niż jest się w rzeczywistości. Dlatego myślę, że warto oddzielić << reallife>> od wirtualnego świata.
Prześlij komentarz