Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poem. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 lutego 2009

Niepewność.

Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cie zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu;
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie:
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?

Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?

Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?.

piątek, 15 czerwca 2007

बुर्ज़ा.

Coś co mi przeszkodziło w popołudniowej wyprawie na spotkanie ze szczęściem.



Wind rustled crunching leaves
That on the sidewalk lay.
There was a big storm coming
On a windy Autumn day.

Thunder rumbled overhead
And shook me through and through.
A jagged bolt of lightning struck!
The sky then cracked in two!

Rain washed down the dirty road.
It hissed, and gushed, and muttered.
The downpour swept dead leaves away
Into the bubbling gutter.

Author: James K. McAlister"The Storm".

piątek, 27 kwietnia 2007

Nie usłyszą pieśni mojej

Nieznajomej, dalekiej - nieznany, daleki,
Kiedy nas jeszcze dalej wyrok chce rozegnać,
Posyłam, by cię razem poznać i pożegnać,
Dwa wyrazy; "Witam cię!", "Bądź zdrowa na wieki!"
Tak przechodzeń zbłąkany w alpejskim parowie,
Pieśnią chce nudnej drodze przyczynić wesela;
A kiedy nie ma komu śpiewac serce wdowie,
Śpiewa piosnkę kochance swego przyjaciela;


Lecz nim piosnkę przypędzą echo ku jej stronie,
Może już podróżnego wieczny śnieg pochłonie.

Author: Adam Mickiewicz "Wiersze sztambuchowe".

czwartek, 19 kwietnia 2007

Dłużnicy moi!

Kochanek, druhów, ileż was spotkałem,
Ileż to oczu jak gwiazd przelecialo,
Ileż to rączek tonąc uściskałem:
A serce nigdy z sercem nie gadało!
Wylałem wiele z serca, jak ze skrzyni
Młody rozrzutnik! lecz dłużnicy moi
Nic nie oddali. Któż dzisiaj obwini,
Że się rozrzutnik spostrzegł, że się boi
Zwierzać w niepewne i w nieznane ręce?
Żegnam was, żegnam nadobne dziewice;
Żegnam was, żegnam, o druhy młodzieńce!
Rozrzutnik młody, resztę skarbu schwycę,
W ziemie zakopię; nie czas resztę tracić.
Już czuję starość: mam żebrać w potrzebie?

          Znalazłem tego, co zdoła zapłacić
          Rzetelnie, z lichwa i na czas - On w niebie!...

Author: Adam Mickiewicz "Żal rozrzutnika".

piątek, 20 października 2006

Chodź za mną wieść życie tułaczy!

A rycerz mówił: "Tak! twarz moja blada!
Z innąm cię twarzą w czas szczęśliwy witał,
Ja zdradzam! Będęż jak róża rozkwitał?
Na moim czole napisano – zdrada...
Kraj cały we krwi... Wznieś na księżyc oczy,
Patrz na te okna, na szkle malowidła.
Gdy błyśnie słońce, ów anioł roztoczy
Różane lica a srebrzyste skrzydła;
Lecz szklisty obraz przejęty księżycem,
Teraz do lekkiej widm podobny larwy,
Ciemniejszym patrzy i niepewnym licem,
Smutną ma postać, obumarłe barwy:
Inny jest człowiek, gdy o szczęściu marzy,
Lecz gdy te same wzniosłe, piękne rysy
Oświeci nieszczęść lampa, od tej twarzy
Weselsze będą grobowe cyprysy.
O luba moja! po co te rozmowy?
Luba! chodź za mną wieść życie tułaczy!
Chodź za wygnańcem potępionej głowy!
Na twoim łonie dożyję siwizny,
Siwizny nieszczęść, zdrady i rozpaczy".

Author: Juliusz Słowacki Jan Bielecki: Rozdział IV.

wtorek, 10 października 2006

Ludzie


Na prawo ludzie, na lewo ludzie,
Każdy coś od Ciebie chce.
Nie masz czasu, nie masz chęci,
A tu znów nad głową Tobie smęci.
Ludzie z problemami, nie kochani,
Zwykli - jak my wszyscy.

A wraz z nim umrze jego sztuka


I nikt już nie będzie pamiętał
Gdy spalą go i zakopią tej w ponurej brudnej ziemi
Raz w roku świeczkę zapalą
Czasem ktoś kwiaty podrzuci
Ale nie poduma
Bo nad czym
A przecież to również dzięki niemu
Świat jest teraz taki
I nawet jak się dzieci dochowa
Czy wnuków
One też zapomną
Może imię
Datę urodzenia z ciekawości
Ale co zrobił
Co tworzył
Umrze Ars longa, vita brevis
Bo wraz z nim umrze jego sztuka
Nikt nie zapamięta
Bo nie chciało mu się
Przelewać myśli na papier

To lubię


Adam Mickiewicz - To lubię

Zostać na polu samemu i w nocy,

"To lubię - rzekłem - to lubię!"

czwartek, 28 września 2006

To understand people


English: To understand people, you should to try hear what they never speak and would maybe they never say.

But we make classified and code messages? Why we don't speak simple, comprehensible for all language.

Polish:
O ile prostsze byłoby życie,
O ile łatwiej by nam się żyło,
Gdyby tylko można w myślach czytać
Lub z czichś oczu sny wyczytać.
W jakiś prosty sposób przekazać
Co myślimy, co czujemy, by innym pokazać,
Że żyjemy.

czwartek, 21 września 2006

The love will come unexpectedly


Polish: Wypatrujesz wszędzie człowieka, który rozpromieni Twoje bezbarwne życie. Lecz przede Tobą tylko pusta przestrzeń, nocy mrok, nic więcej. Tak bardzo brakuje Ci miłości, bliskiej osoby, aż serce ściska z bólu, gdy wokół tyle zakochanych par. A Ty wciąż sama i nieszczęśliwa. Kiedy wreszcie spotkasz Go, kiedy wreszcie uśmiechniesz się i będziesz spełniona.

Gdy wieczór zapada i samotność Cię ogarnia. Siądź samotnie, patrząc na chowające się za horyzontem słońce i pojawiające się na niebie gwiazdy. Nie ma nikogo obok Ciebie, choć tak bardzo tego pragniesz. Smutek jest nieodłącznym przyjacielem Twoim, a radość - najgorszym wrogiem. Wszystko przez to, że zamykasz się w sobie, nie mogąc nic zrobić, aby zmienić tą sytuację.

Bezradność i pustka, która nie pozwala spokojnie żyć. Nie potrafisz zabrać się stąd i odnaleźć lepszego świata. Nie kochana borykasz się z problemami, które z każdym dniem są coraz większe. Kiedy słońce zaświeci nad Tobą, kiedy ten okrutny rozdział w Twoim życiu skończy się? Już nie masz sił, nie masz sił by walczyć! Ja to wiem. Wiem, że czekasz, że pragniesz tej miłości, ale wytrzymaj. Nie spiesz się.

Miłość przyjdzie nieoczekiwanie. A kiedy przyjdzie już ten czas, by pójść przez życie razem, pójdziecie zachwyceni wraz, miłość Wam będzie drogowskazem. A więc podajcie sobie dłonie i złączcie serc swych bicie, wspólny Wam los i wspólny dom na całe Wasze życie!

English: You look out the man who will make bright Your colourless life. But in front of You the only empty space, the night darkness, nothing more. You lacks love, close person so very much, than until the heart hugs from the pain, when around so many enamoured steams.

When the evening drops and loneliness surrounds You. Sit down alone, look on the hiding in the horizon sun and appear in the sky stars. There is no anyone by You, even if you desire this so very much. Sadness is Your inseparable friend, and the joy - worst enemy. All by this, that you are close in yourself, not can nothing to do to alter this the situation.

The helplessness and emptiness which doesn't let calmly live. You don't be able to start from here and to find the better world. You not dear. Struggle with the problems which with every day are more and more large. When the sun turns on over You? When this cruel section in Your life ends? You do not have strengths any more, you do not have strengths to fight! I know this. I know that you wait that you desire this love, but hold out. Don't hurry.

The love will come unexpectedly. And when this time will already come to go, life the rye together, you will go delighted together with, love will be to you the sign-post. And now mutually palms and bind the the beatin of your hearts, common You the chance and the common house on whole our life!

wtorek, 19 września 2006

The soul was dead




The soul was dead. I.e. mine. The new won't be the same. Mayby he will be bad. Or maybe good. Surely more decided. And the life maybe will be less empty.

Hmm.. And maybe my soul was dead by this, that I too few think about myself, that I don't believe in oneself? Did she kills herself by else's sadnesses? Phh.. She would have to be the quite good fool. By the sadnesses of the any different person who I respect, I admire, I like on which do I model? More quickly she killed herself because she had me enough. Trivial, her decision.

Mayby this is the form of the manifesto? I don't believe in oneself, I hide, I run away from the world and smart. I run where there is no anyone there. If be alone, if to do mediate, if bulle oneself, to get tired without the pause. Enough to torment eventually. Maybe the soul wanted to show me, that not so was?

It was not successful her.


Where from do that sentense? Well... a lot of pain, sadness and suitable music.