środa, 18 października 2006

Enamoured can't be sad.

Zauważyłem ciekawą zależność: Ludzie zakochani nie powinni chodzić smutni, no chyba, że ukochany gdzieś przepadnie ;-)

No, bo niby czemu mieliby być smutni? Przecież zalazł się ktoś tak wspaniały i wyjątkowy, kto Cię pokochał – powinieneś być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przecież to Twój główny cel w życiu. Gdy szybko go zrealizujesz, codzienna walka z problemami przyjdzie ci łatwiej, bo zawsze będzie ktoś kto będzie Cię wspierał, ktoś na kogo zawsze można liczyć, ktoś kto nie poleci w chuja, gdy najmniej się tego spodziewasz. Oby nie poleciał...
Nie rozumiem jak można się smucić mając powody do radości. To nie tyle idiotyzm, co nieumiejętność docenienia prawdziwego piękna, prawdziwej radości, szczęścia, no lub też uczuć.

Reasumując zakochany =/= smutny.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Teraz bzdury pieprzysz. Ja jestem zakochany i mam ukochanego blisko. I chuj, i tak jestem smutny. Jak to objaśnisz?

Unknown pisze...

Nie w tym sensie... Chodzi o dwoje ludzi którzy sądzą, że wzajemnie dażą się uczuciem.